środa, 27 sierpnia 2014

Zimno.

Zimno i pada. I chmury schodzą na Ziemię w nocy, kiedy nikt nie patrzy. Zresztą, można patrzeć, i tak nie widać nic oprócz nich. Co z tego, że przedzierają się latarnie, skoro poza światłem niczego nie ma i wcale nie wiadomo czy te latarnie zaraz na człowieka nie ruszą, wynurzając się cicho z mgły, trzymane przez Ufo? Albo bogów z Olimpu? Anioły? Dementorów? God Almighty Himself? Albo pójdą w drugą stronę i nie będzie już zupełnie nic do oglądania. Nie wiadomo.

A że zimno, to i szalik! :) Wielgachny. 250 cm długi, 38 cm szeroki. Zawsze chciałam taką anakondę i otóż mam. Jest jak zbroja. Można się w nim schować i żadne zimno człowieka nie ruszy. W zasadzie jest tak wielki, że mogłabym się nim owinąć cała. Nie żebym już się szykowała, ale wyciągnęłam. Pociesza mnie przed każdą jesienią.



Włóczka akrylowa, dużo :) Szydełko 2,3 mm. Wzór własny, wymyślony dawno temu, kiedy jeszcze myliły mi się rodzaje słupków i znałam głównie łańcuszek. Potrzeba matką wynalazku :)

Ciepła pod dowolną postacią!

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz